Proces nauczania w dobie koronawirusa a nauczanie: domowe czy tradycyjne?
Biorąc pod uwagę obecną sytuację w jakiej wszyscy się znaleźliśmy, nauczanie domowe, czyli homeschooling zdecydowanie wygrywa.
Według dostępnych źródeł informacji, początki nauczania domowego sięgają końca XVIII wieku i dotyczą dzieci z uprzywilejowanych sfer wyższych. Popularne w owych czasach guwernantki uczyły literatury, historii, sztuki, języków obcych, wiedzy o świecie.
W Polsce homeschooling zadomowił się i zalegalizował w 1991 roku. Najprawdopodobniej spowodowane to było chęcią objęcia nad własnym dzieckiem całkowitej opieki przez rodziców. W tym również ścieżki edukacyjnej. Przyczyny tego stanu rzeczy mają różne podłoże. Niewątpliwie, jak każdy system, tak radykalna decyzja ma swoje zalety i wady.
Nauczanie domowe – wady i zalety
Zacznijmy od zalet:
- Rodzic (przeważnie matka) bierze na siebie całą odpowiedzialność w kwestii kształcenia swojego dziecka.
- W związku z tym cała uwaga skierowana jest na jedno dziecko. Proces nauczania i sposoby są dostosowane do aktualnych potrzeb i możliwości jednostki. Normalnie w klasie liczącej do 30 osób nie ma takiej możliwości.
- Dziecko nie musi wstawać regularnie (w szkolnictwie tradycyjnym często bardzo wcześnie). gdyż czas, formę i miejsce nauki wybiera rodzic.
- Nauka systematyczności i odpowiedzialności od najmłodszych lat. Dziecko w sposób naturalny wdrażane jest do takiego systemu nauki.
- Brak stresu, który zwykle towarzyszy klasówkom i odpytywaniu.
- Brak prac domowych, czyli więcej czasu na rozwijanie własnych pasji i zainteresowań.
- Regularne i zdrowe posiłki ( z założenia – mamy dziecko pod stałą kontrolą).
- W przypadku choroby dziecko bez problemu nadrobi powstałe zaległości i pozostaje pod najlepszą opieką.
- Płynność nauczania – możliwość zrobienia np. dwóch klas w roku lub rozciągnięcie materiału
w wymaganym dla dziecka czasie.
Skoro wszystko wygląda tak dobrze, zastanówmy się czy istnieją jakieś wady tego systemu?
Wady:
- Rodzic musi wykazać się kompetencjami umożliwiającymi nauczanie w domu.
- Rodzic musi sam zapewnić dziecku wszelkie pomoce naukowe.
- Izolacja – rodzic musi zadbać o to, żeby dziecko miało właściwy kontakt z rówieśnikami.
- Dziecko ma niewielką sposobność podjęcia pracy zespołowej, sprawdzenia swoich możliwości przywódczych.
- Pod znakiem zapytania pozostaje samodzielność w kwestii załatwiania swoich spraw
w przyszłości. - Decyzyjność, a właściwie jej brak. Skoro mama decyduje o wszystkim.
Ponieważ nie jestem specjalistą w zakresie nauczania domowego, o wypowiedź w tej kontrowersyjnej sprawie poprosiłam Pana dr. Andrzeja Mazana, dyrektora szkół Kolegium św. Rodziny w Warszawie – placówek prowadzących nauczanie domowe.
Panie Profesorze, proszę powiedzieć, jaka jest tak naprawdę różnica w procesie nauczania między klasycznym nauczaniem domowym, a obecną sytuacją szkolnictwa związaną z koronawirusem i nauczaniem online?
”Obecna sytuacja, w której dzieci przymusowo są w domu ma niewiele wspólnego z edukacją domową. Dzieci wciąż są w szkole, pod nadzorem nauczycieli i to oni wyznaczają co zrobić i na kiedy. Rodzice mają jedynie umożliwić im tylko uczestnictwo w tym procesie. W tej sytuacji rodzice raczej czują się zwolnieni z uczenia przedmiotów. I niech tak pozostanie. Pozostawiłbym odpowiedzialność za szkolne zadania dzieciom, niezależnie od tego, jak to się skończy. Bez presji na oceny. Polecałbym dystans.
Czy nauczanie domowe może powodować konflikty?
Chodzi o to by w domu nie było zajmowania się cały czas nauką i tworzeniem szkoły w domu.
Dom nie jest od tego by go zamieniać w szkołę. Obawiam się bowiem, że przez nauczanie domowe dom będzie jeszcze jednym źródłem konfliktów, ponieważ przymusowa kwarantanna bez możliwości społecznych relacji jest nie do wytrzymania na dłuższą metę. Trzeba zadbać o to jak to przeżyć w znośnej równowadze emocjonalnej. Rodzice, gdy dzieci są w nauczaniu stacjonarnym nie są dobrymi nauczycielami. Uczenie własnych dzieci wg programu szkolnego jest niewykonalne a co najmniej bardzo trudne.
Jak umilić proces nauczania w domu?
Dla rodziców i dzieci polecałbym wszelkie wspólne zajęcia i to takie, które wszystkim a zwłaszcza dzieciom sprawiają frajdę. Niech to będą planszówki, wspólne wypady do lasu, wspólne majsterkowanie, planowanie wakacji i takie z marzeniami bez ograniczeń , z zaglądaniem do internetu, szukaniem tego co najciekawsze i zdumiewające. Niech to będzie głośne czytanie kryminałów np. z podziałem na role. Lepiej niech to będzie wspólne pisanie kryminałów. Zalecałbym wspólne obejrzenie dobrej komedii.
Z nauki niech dzieci zajmą się tym przedmiotem, który ich najbardziej interesuje. Polecałbym spokojne przygotowanie się do egzaminów ośmioklasisty korzystając z testów CKE czy egzaminów maturalnych. Ale też z umiarem. Bo nie chodzi o to by rozwiązać jak najwięcej, ale mało lecz sensownie.
A edukacja domowa to całkiem inna sprawa. I to jest temat, który z obecną sytuacją się nie łączy.
Bo edukacja domowa wymaga wolności , a my mamy sytuację przymusu…”
Bardzo dziękuję za tę wypowiedź.
Zapraszam wszystkich do lektury kolejnej części artykułu: „Edukacja domowa to przyszłość”, który ukaże się niebawem.